Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/541

Ta strona została przepisana.

wiedzie się nasz mały handelek, niech mamy zapewniony chleb dla naszych żon i dzieci, to nic już więcej pragnąć nie będziemy. Może niektórzy z nas powodowani ambicyą, zapragną, urzędów: kapralstwa w milicyi lub coś podobnego, wszak Mości książę i to nastąpić może, ale na tem koniec. Widzisz zatem łaskawy panie, że nie jesteśmy wcale wymagający.
— Panie Brigard, same tylko złote wyrazy słyszę z ust twoich — rzekł książę — tak jest, wiem żeście ludzie uczciwi i że nie ścierpicie żadnej mieszaniny w szeregach waszych.
— O! nie, nie!... — zawołało razem kilka głosów, żadnej lury w dobrem winie.
— Bardzo dobrze!... — powiedział książę, otóż to mi jest mówić, ale pozwólcie, panie urzędniku policyjny, a wieluż macie próżniaków i złodziei w Isle-de-France.
Mikołaj Poulain, który dotąd stał w kącie, teraz mimowolnie przybliżyć się musiał.
— O! Jaśnie oświecony panie, jest ich aż nadto.
— A nie mógłbyś mniej więcej oznaczyć ich liczby?
— Mniej więcej mogę.
— Wymień ją zatem mości Poulain.
Poulain zaczął liczyć na palcach: