— A czemużby mnie nie miano dać polecenia do księżnej?
— Przecież, ty, zaufany Maynevilla, nie wierzysz we wszystkie te spowiedzi księżnej de Montpensier?
— A w cóżbym wierzył?
— Cóż u licha! mój kochany, wiesz dobrze jaka jest odległość od klasztoru do środka drogi, bo mi ją sam wymierzyć kazałeś, ale strzeż się! mówisz tak mało, że ja ci może za nadto uwierzę.
— To źle uczynisz, kochany panie Poulain; ja nic innego niewiem. Teraz, proszę cię, puść mię, bo mogę niezastać księżnej.
— To ją zastaniesz w domu, bo powróci do siebie i lepiej było nawet tam zaczekać.
— Ba!... — odparł Boromeusz — nic mi przecież nie zaszkodzi, że księcia zobaczę.
— Hum!
— Wszakże znasz go. Jak go puścimy do kochanki, to go już nikt nie złapie.
— Teraz rozumiem, i kiedy wiem zkim będziesz miał do czynienia, nie zatrzymuję cię dłużej, bywaj zdrów, życzę ci wszelkich pomyślności.
Boromeusz widząc przed sobą drogę otwartą
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/550
Ta strona została przepisana.