Ta strona została przepisana.
tarni, a ja przy niej czytać będę — równie przyjaźnie odparł Chicot.
Gospodarz nic nie mówiąc, podał latarnię Chicotowi i wyszedł.
Chicot znowu drzwi zastawił szafą i położył się na łóżku.
Noc była spokojna, a wiatr ucichł, jakby szpada Chicota dosięgła naczynia, które go zawierało.
O świcie, ambasador zażądał swojego konia, zapłacił należność i wyjechał, mówiąc:
— Obaczymy co będzie dzisiaj wieczorem.