mur służył mu za punkt obserwacyjny, lub za naturalną fortyfikacyę.
A nawet w drodze pozawierał przymierza, jeżeli niezaczepne, to przynajmniej odporne.
W rzeczy samej, czterej pulchni kupcy z Paryża, którzy jechali do Orleanu dla zamówienia konfitur dla Colignaca i do Limoges po suszone owoce, raczyli przyjąć towarzystwo Chicota, który oświadczył, że jest szewcem z Bordeaux wracającym do domu po załatwieniu interesów.
A ponieważ Chicot, jako rodowity gaskończyk, wtedy tylko zapominał właściwego sobie akcentu, gdy mu brak jego koniecznie był potrzebnym, nie wzbudzał więc w swoich współpodróżnikach nieufności żadnej.
Całe ich grono składało się z pięciu panów i czterech komisantów, a równie z powodu ducha jak i z powodu liczby niezasługiwało na wzgardę, gdyż od czasu Ligi obyczaje kupców paryzkich, przesiąknięte były wojowniczością.
Nie powiemy, że Chicot wielce szacował odwagę towarzyszy swoich, ale wyznamy, że przysłowie: iż trzech tchórzów razem nie tyle boją się, niż jeden odważny, wielką jest prawdą.
Chicot więc przestał bać się, skoro ujrzał obok siebie czterech tchórzów, a nawet odtąd
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/584
Ta strona została przepisana.