Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/587

Ta strona została przepisana.

— Moi panowie — rzekł tenże, z radością widzę żeście się pokładli zupełnie ubrani; pragnę wyświadczyć wam wielką przysługę. Wasi pryncypałowie przy wieczerzy za nadto zapalczywie rozmawiali o polityce. Zdaje się, że któryś z urzędników miejskich słyszał tę rozmowę i wszystko merowi opowiedział. Otóż, nasze miasto pragnie uchodzić za bardzo wierne, dlatego mer przysłał tu straż, która zabrała waszych patronów i zaprowadziła do ratusza dla wytłomaczenia się. Więzienie leży tuż przy ratuszu, a więc moje chłopcy, siadajcie na wasze muły i dalej w nogi, pryncypałowie zawsze was dopędzą.
Czterej komisanci podskoczyli jak kozły, zbiegli czem prędzej ze schodów, przerażeni posiadali na muły i ruszyli ku Paryżowi, poprzednio zobowiązawszy gospodarza, aby uwiadomił pryncypałów, skoro wrócą do oberży, w którą stronę odjechali.
Gdy się to działo i gdy gospodarz przekonał się, iż komisanci zniknęli na rogu ulicy, poszedł on dalej i z równą ostrożnością zapukał do pierwszych drzwi na korytarzu.
Ale tak dobrze zapukał, iż pierwszy kupiec głosem stentora spytał:
— Kto tam?