hufiec, zniknął w ciemności. zostawiając, dla mniejszego skompromitowania się, obu zabitych, nieodbierając im broni umyślnie, iżby mniemano, że polegli w walce pojedynczej.
Chicot w całej okolicy nadaremnie szukał swoich kupców i ich komisantów, a przypuszczając, że ci z którymi miał do czynienia, po chybionym celu, pewno w mieście niepozostali, osądził, że dobra taktyka jemu przeciwnie nakazuje w niem pozostać.
Co większa, gdy obszedł znaczną, część miasta i z rogu jednej ulicy usłyszał tentent oddalających się koni, ośmielił się wrócić do oberży.
Gospodarz jeszcze niezdołał był odzyskać zimnej krwi; pozwolił mu zatem osiodłać konia, patrząc nań osłupiały, jakby na jakie zjawisko.
Chicot korzystał z przychylnej osłupiałości i niezapłacił wydatków, o które też gospodarz wcale nie myślał się upominać.
Potem Chicot poszedł dokończyć noc w głównej izbie innej oberży, w pośród pijaków, którzy niedomyślali się zgoła, że ten wielki nieznajomy z uśmiechającem się obliczem, uprzejmą miną, tylko co nie został zabity, a sam niedawno zabił dwóch ludzi.
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/597
Ta strona została przepisana.