Dwa woły ciągnęły ten wóz, przy wołach szedł wieśniak.
Ernauton zbliżył się do niego, a przerażony wieśniak miał wielką, ochotę porzucić wóz i uciec w krzaki, lecz Ernauton wstrzymał go i opowiedział o zaszłej niedawno potyczce między hugonotami i katolikami, w której czterech ludzi poległo, lecz dwóch żyje jeszcze.
Wieśniak, mocno zatrwożony odpowiedzialnością za dobry uczynek, ale daleko bardziej przerażony wojowniczą miną Ernautona, pomógł mu przenieść pana de Mayenne na wóz a następnie i żołnierza, który, niewiadomo czy naprawdę omdlały, ciągle miał oczy zamknięte.
Zostawali już tylko czterej polegli.
— Panie — zapytał wieśniak — czy ci ladzie byli katolikami czy hugonotami?
Ernauton zauważył, że wieśniak w pierwszym przystępie trwogi, przeżegnał się.
— Hugonotami — odpowiedział.
— Skoro tak — rzekł znowu wieśniak, nie będę miał żadnego grzechu gdy ich zrewiduję, nieprawdaż?
— Żadnego — odparł Ernauton — bo wołał aby raczej wieśniak, z którym miał do czynienia został ich dziedzicem, aniżeli pierwszy lepszy przechodzień.
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/609
Ta strona została przepisana.