Westchnij pan, a mam nadzieje, że w płucach nie uczujesz bólu.
Mayenne odetchnął z trudnością, lecz bez bólu.
— Prawda — rzekł — a ludzie, którzy przy mnie byli?
— Wyjąwszy jednego, wszyscy polegli.
— Zostawiono ich na drodze?... — spytał Mayenne.
— Tak jest.
— I zrewidowano?
— Wieśniak, którego pan zapewne widziałeś otworzywszy oczy, a który jest tutejszym gospodarzem, sam tego dopełnił.
— Cóż przy nich znalazł? — Trochę pieniędzy.
— A papiery?
— O papierach nic nie wiem.
— A!... — z widocznem zadowoleniem powiedział Mayenne.
— Wreszcie, żyjący towarzysz może pana w tym względzie objaśnić.
— Gdzież on jest?
— W stodole o parę ztąd kroków.
— Zanieś mię pan do niego, albo raczej przynieś go tutaj, i jeżeli jesteś człowiekiem ho-
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/613
Ta strona została przepisana.