I to mówiąc spojrzeniem swojem przeszywała Ludwikę.
— O! pani, przebacz, ale oszczędzaj mię — z ukrywaną nadaremnie rozpaczą odparła młoda królowa — nie, ten potwór nie należy do mojej rodziny, i pani tego powiedzieć nie chciałaś.
— Zapewne, że nie — wtrącił król — i aż nadto pewien jestem, że matka moja nie to powiedzieć chciała.
— Ale owszem!... — cierpko rzekła Katarzyna — on należy do Lotaryńczyków, a Lotaryńczycy są to twoi, moja pani; tak przynajmniej mniemam. Salcède zatem jest twój powinowaty, a nawet dosyć blizki.
— Raczej — przerwał Joyeuse ze szlachetnem oburzeniem, jakie wyłącznie znamionowało jego charakter i jakie zwykle okazywał w każdej okoliczności, osobie która je wywołała, nie zważając bynajmniej kto jest tą osobą; raczej może powinowatym pana Gwizyusza, lecz wcale nie królowej Francyi.
— A! jesteś pan tutaj, panie de Joyeuse?... — z nieopisaną dumą rzekła Katarzyna, upokorzeniem płacąc za zaprzeczenie. A! pan tutaj? Nie widziałam pana.
— Jestem pani, nietylko za przyzwoleniem, ale nawet z rozkazu monarchy — odparł Joyeu-
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/65
Ta strona została przepisana.