tów, na artyleryę i muszkieterów tych poczciwych księży, o czem znowu d’Epernon bardzo dobrze wiedział od Mikołaja Poulain.
To też gdy oznajmił dowódzcy swojemu, iż drogi są już wolne. d’Epernon odpowiedział:
— Dobrze, lecz król pragnie aby „Czterdziestu pięciu” podzielili się na trzy plutony, jeden jechać będzie z przodu, dwa zaś po bokach powozu, ale plutony mają być dosyć ścieśnione, tak aby na przypadek ognia z ręcznej broni, żaden strzał niedosięgnął karety.
— Bardzo dobrze — z prawdziwie zimną krwią odparł Loignac, lecz co do ognia, ponieważ nie widzę muszkietów, nie boję się zatem żadnej kuli.
— Przy kościele Jakobitów każesz ścieśnić szeregi — dodał d’Epernon.
Rozmowę tę przerwał ruch na schodach.
Król właśnie schodził, gotów do odjazdu; towarzyszyło mu kilku panów, a między niemi Sainte-Maline ujrzał z bólem serca Ernautona.
— Panowie — spytał król — czy moi „Czterdziestu pięciu” są tu obecni?
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/707
Ta strona została przepisana.