woli przekonania, że tym razem pomoc ludzka zapewne mu niedopisze.
Ani jeden z jego żołnierzy niepokazał się na milczącej i ciemnej drodze, odzywał się tylko kiedy niekiedy, w oddaleniu, tentent kilku koni galopem ku Vincennes pędzących.
To słysząc, pan de Mayneville i księżna usiłowali zagłębić w ciemności spojrzenia, pragnąc rozpoznać swoich ludzi, odgadnąć choć w części co się dzieje, i poznać przyczynę ich opóźniania się.
Lecz gdy tentent ucichł, wszystko znowu milczało.
Ten ciągły zgiełk bez żadnego skutku, takiego niepokoju nabawił pana de Mayneville, iż kazał jednemu ze służących księżnej wsiąść na koń i zasięgnąć wiadomości u najpierwszego spotkanego plutonu jazdy.
Lecz posłaniec ten nie powrócił.
To widząc księżna zniecierpliwiona, wyprawiła drugiego posłańca, który nie wrócił równie jak pierwszy.
— Nasz oficer — rzekła wtedy księżna zawsze rzeczy w dobrem świetle widząca — zapewne obawia się, aby nie za mało miał ludzi, i dla tego zatrzymuje naszych posłańców, jest to rozsądnie, ale niepokojąco.
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/709
Ta strona została przepisana.