wę z Hiszpanią i Gwizyuszami, dla zniweczenia rodzącego się we Flandryi jedynowładztwa księcia Andegaweńskiego, tyle francuzom nienawistnego.
Mówiono o stosunkach jego z Bazą i Balouinem, domyślnymi sprawcami spisku, którego o mało co nie przypłacił życiem książę Franciszek, brat Henryka III-go; opisywano, z jaką zręcznością Salcède wywinął się z tej sprawy i uniknął koła, szubienicy, albo stosu, który jeszcze dymił krwią jego wspólników.
Lotaryńczycy utrzymywali, że on fałszywemi i podstępnemi zeznaniami tak dalece omamił sędziów, iż książę Andegaweński aby się coś więcej jeszcze dowiedzieć, kazał go zawieźć do Francyi, zamiast ściąć w Antwerpii lub Brukselli.
Prawda, że w końcu taki sam osiągnął rezultat, atoli Salcède miał nadzieję, że w drodze, przedsięwziętej jakby w celu poczynienia zeznań, stronnicy przyjdą mu z pomocą i uratują go.
Nieszczęściem, liczył on na pana de Bellièvre, który miał go dostawić do Paryża, i tak pilnie strzedz, aby ani Hiszpanie ani lotaryńczycy, ani ligiści ku niemu zbliżyć się nie mogli.
Salcède nie tracił nadziei ani w więzieniu, ani na torturach, ani na śmiertelnym wozie, ani nawet na rusztowaniu.
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/72
Ta strona została przepisana.