Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/75

Ta strona została przepisana.

— Najjaśniejszy panie, błagam o pewną łaskę — odezwał się Joyeuse.
— Proś Joyeuse — odparł monarcha — byle tylko nie za skazanym...
— Uspokój się, Najjaśniejszy panie.
— Słucham więc.
— Jedna rzecz, Najjaśniejszy panie, razi szczególniej wzrok mojego brata, a nadcwszystko mój wzrok, to jest czarna i czerwona suknia; racz więc, Najjaśniejszy panie, zezwolić łaskawie, abyśmy wyszli!
— Jakto! panie de Joyeuse, tak cię mało obchodzą moje sprawy, iż pragniesz odejść w podobnej chwili? zawołał Henryk.
— Nie racz tak sądzić, Najjaśniejszy panie, wszystko, co dotyczę Waszej Królewskiej Mości, głęboko mię obchodzi; ale ciało moje nędzne i litości godne, a najsłabsza nawet kobieta, w tym względzie, silniejsza jest odemnie. Nie mogę patrzeć na stracenie, bo pewno cały tydzień to odchoruje. Otóż, kiedy u dworu już ja jeden tylko śmieje się, a brat mój, niewiem dla czego, zapomniał śmiechu, pomyśl Najjaśniejszy panie w co się zmieni biedny Louvre, już i tak smutny, skoro ja uczynię go jeszcze smutniejszym. Tak więc, łaski, Najjaśniejszy panie...