Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/752

Ta strona została przepisana.

Piękny pan w blado-niebieskim kaftanie, ukłonił się z pewną swobodą, która nieodznaczała bynajmniej zwyczajnego dworzanina.
Królowa szybko podbiegła do Chicota, który badawczo przypatrywał się powyższej scenie, tyle harmonizującej z osnową przywiezionego przezeń listu, lecz nieruszył się ani kroku.
— Pan Chicot!... — zawołała Małgorzata, zdążając do gaskończyka.
— U stóp Waszej królewskiej mości — rzekł Chicot, zawsze dobrej i pięknej, zawsze królowej i w Nérac i w Luwrze.
— To cud, widzieć pana tak daleko od Paryża.
— Bacz Najjaśniejsza pani przebaczyć łaskawie, ale to nie biedny Chicot powziął myśl spełnienia tego cudu.
— Bardzo wierzę, powiadano żeś umarł.
— Udawałem umarłego.
— Czegóż żądasz od nas panie Chicot? Byłażby królowa Nawarry tyle szczęśliwą, że pamiętają o niej we Francyi?
— O racz Najjaśniejsza pani być spokojną — z uśmiechem odpowiedział Chicot — u nas o królowych niezapominają, mianowicie skoro