— Najjaśniejszy panie! — zawołała Małgorzata, wstając z krzesła i załamując ręce — bądź wyższym nad wszystkich francuzkich wichrzycieli i potwarców!
— E! moja droga, zdaje mi się, że nie jesteśmy pobłażliwsi w Nawarze jak we Francyi, bo przed chwilą ty sama byłaś bardzo surowa względem biednej Fosseuse.
— Ja surowa? — zawołała Małgorzata.
— Ba! przypomnij tylko sobie: tu jednak powinnibyśmy być pobłażliwi; wszak tak miłe pędzimy życie, ty na twoich ulubionych balach, a ja na ulubionych mi łowach.
— Tak, tak, Najjaśniejszy panie — rzekła Małgorzata — masz słuszność, bądźmy pobłażliwi.
— Byłem pewny twojego serca, moja droga.
— Bo znasz mię dobrze, Najjaśniejszy panie.
— Prawda, a więc odwiedzisz Fosseuse, nieprawdaż?
— Odwiedzę, Najjaśniejszy panie.
— Odłączysz ją od innych panien?
— Odłączę, Najjaśniejszy panie.
— Poślesz do niej swojego lekarza?
— Poślę, Najjaśniejszy panie.
— Ale nie trzeba żadnej dozorczyni. Le-
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/779
Ta strona została przepisana.