Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/780

Ta strona została przepisana.

karze z powołania są wyrozumiali, a dozorczynie z nałogu gadatliwe.
— Prawda, Najjaśniejszy panie.
— I jeżeli nieszczęście zechce, aby to co mówią było prawdą, i aby ta biedna dziewczyna była słaba i upadła?...
Henryk wzniósł oczy w niebo.
— Co bardzo być może — mówił dalej, bo kobieta rzecz bardzo ułomna, „res fragilis mulier” jak mówi Ewangelia.
— Otóż!... Najjaśniejszy panie, jestem kobietą i wiem, iż dla drugich pobłażliwą być winnam.
— A! moja droga, ty wszystko potrafisz, ty jesteś wzorem doskonałości i...
— I?...
— I całuję twoje rączki.
— Ale bądź przekonany, Najjaśniejszy panie — rzekła Małgorzata — że tylko przez miłość dla ciebie, robię podobną ofiarę.
— O! ho! — odpowiedział Henryk — znam ja cię dobrze, moja pani, i twój brat również, bo tyle dobrego mówi o tobie w swym liście i dodaje: „Fiat sanum exemplum statim, atque res certior eveniet. A ty zaiste, dajesz mi ten dobry przykład.
Tu Henryk pocałował prawie zlodowaciałą rękę Małgorzaty, a zatrzymując się w progu dodał: