Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/800

Ta strona została przepisana.

— To dwie wcale odmienne rzeczy, masz słuszność kochany Chicot, więc podług twojego zdania, nigdy mi go nieoddadzą?
— Obawiam się tego.
— Do dyabla!... — rzekł Henryk.
— Mówiąc szczerze, Najjaśniejszy panie — dodał Chicot.
— To co!
— To słusznie postąpią.
— Słusznie, a dlaczego przyjacielu?
— Boś Najjaśniejszy panie, niepojął królewskiego rzemiosła, bo zaślubiwszy córę Francyi nieumiałeś najprzód odebrać do rąk posagu, a potem miast.
— Nieszczęśliwy!.. — z cierpkim uśmiechem rzekł Henryk, czyliż niepamiętasz dzwonienia na gwałt na wieży kościoła Saint-Germain l’Auxerois? Sądzę, że nowo zaślubiony, którego właśnie w dniu wesela zgładzić pragną, raczej dba o życie niż o posag.
— Dobrze!... — odparł Chicot — ale później?
— Później?... — spytał Henryk.
— Tak jest, zdaje mi się, żeśmy mieli pokój. Trzebaż było umieć korzystać z tego pokoju, i przebacz Najjaśniejszy panie, zamiast wdawać