Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/81

Ta strona została przepisana.

— Nie, nie, on szuka — rzekła Katarzyna — i nic więcej. Ale czego on tak szuka?
— Do licha! — zawołał Henryk III-ci — to łatwo zgadnąć? szuka księcia Parmy, księcia Gwizyusza; szuka mojego brata, arcy-katolickiego króla. O! szukaj! szukaj! ale poczekaj! mniemasz może, iż plac Grève przystępniejszy dla zasadzek, niż droga z Flandryi? Mniemasz, że ja tu nie mam stu Bellièvr’ów, którzy ci nie pozwolą zejść z rusztowania, dokąd zaprowadził cię jeden tylko?
Salcède widział, jak łucznicy poszli po konie.
Dostrzegł prezydenta i radców w loży królewskiej, potem widział jak znikli; domyślił się, że król wydał rozkaz spełnienia kary.
Wtedy na usta jego wystąpiła owa krwawa piana, którą dostrzegła młoda królowa.
Nieszczęśliwy, pożerany śmiertelną niecierpliwością, aż do krwi gryzł usta.
— Nikt, i nikt! — szepnął. — Gdziesz są ci, którzy mi pomoc przyrzekli! Podli! podli! podli!...
Sędzia Tanchon przystąpił do rusztowania i rzeki do kata:
— Przygotuj się, mistrzu.
Wykonawca skinął ku drugiemu końcowi placu i ujrzano, jak konie, przebijając tłum, zo-