Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/811

Ta strona została przepisana.

— A!.. co do nazwiska miasta, które ci wymieniają, Najjaśniejszy panie, wszystko już rozumiem — powiedział Chicot — ale dlaczego każdemu odpowiadasz Cahors?
— Hm!... — tonem doskonale udanego zdziwienia odparł Henryk — to ja odpowiadałem: Cahors?
— Jestem najpewniejszy.
— A no widzisz, od czasu jak mówiliśmy o Cahors, ciągle mam na ustach ten wyraz. Tak to zwykle bywa ze wszystkiem czego mieć niemożemy, a czego gorąco pragniemy: o czem myślisz, to i mówisz.
— Hm!... — rzekł Chicot niedowierzająco, patrząc w stronę, gdzie znikli żebracy — nie tak to jasno, jak bym pragnął, Najjaśniejszy panie, prócz tego, jest jeszcze jedna okoliczność...
— Co za okoliczność?
— Oto liczba, którą każdy żebrak wymieniał a która razem dodana wynosi przeszło ośm tysięcy.
— Co do liczby, mój kochany, ja jej równie jak i ty nie zrozumiałem, chyba, że jak ci wiadomo, żebracy podzieleni są na korporacye i zapewne wymieniali liczbę członków każdej takiej korporacyi.
— Najjaśniejszy panie!..