Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/820

Ta strona została przepisana.

Postanowił więc wyjść z gabinetu królewskiego o ile można najpóźniej.
— O! ho!... — rzekł chwiejąc się — a to dziwna rzecz Najjaśniejszy panie...
Bearneńczyk uśmiechnął się.
— Cóż tak dziwnego kumie?
— „Ventre de biche”! w głowie mi się kręci. Dopóki siedziałem, to jakoś uszło, ale teraz kiedy stoję, brrrr...
— Ba!... rzekł Henryk — tylkośmy skosztowali trochę wina.
— Dobrze skosztowali Najjaśniejszy panie! To Wasza królewska mość nazywasz skosztowaniem, brawo! Tęgi z ciebie pijak, składam ci hołdy, jako mojemu udzielnemu panu! Ha! to król nazywasz to kosztowaniem!
— Przyjacielu Chicot — rzekł bearneńczyk, usiłując właściwem sobie spojrzeniem przeniknąć czy Chicot był prawdziwie pijany, czy też udawał. Przyjacielu sądzę, że najlepiej uczynisz, skoro spać pójdziesz.
— Dobrze, Najjaśniejszy panie, dobranoc.
— Dobranoc Chicot, do jutra.
— Tak Najjaśniejszy panie, do jutra, masz słuszność, Chicot najlepiej uczyni skoro zaśnie. Dobranoc Najjaśniejszy panie.
Mówiąc to Chicot położył się na podłodze.