schodach, lecz na dole w przedsionku znalazł oficera śpiącego na krześle.
Ten człowiek własnym ciężarem zamykał drzwi tak, że żadną miarą przejść niemożna było.
— Ha! łotrze paziu — mruknął Chicot — ty o tem wiedziałeś a nieuprzedziłeś mię.
Na domiar nieszczęścia oficer spał bardzo lekko; ruszał się i wstrząsał; raz nawet wyciągnął rękę, jakby się zupełnie miał przebudzić.
Chicot obejrzał się wkoło i szukał czy zapomocą długich nóg i silnej pięści, niepotrafi wymknąć się jakim innym otworem niż drzwiami.
Nakoniec znalazł to czego szukał.
Było to okrągłe okno w arkadzie, na wpół otwarte, bądź dla przepuszczenia powietrza, bądź dlatego, że król Nawarry jako mało dbały właściciel, nie uznawał za rzecz stosowną rozkazać aby wprawiono szyby nowe.
Chicot palcami macał ścianę, wyrachował przestrzeń zawartą pomiędzy wystawami i na jednej z nich oparł nogę jak na drabinie.
Nakoniec, wyciągnął się, a czytelnicy nasi znają jego zręczność i lekkość, tak, że niezrobił nawet tyle szmeru, co liść suchy za powiewem wiatru po ścianie spadający.
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/832
Ta strona została przepisana.