pan odstąpić na ten raz od rozkazu i przepuścić mię.
— To pan zabłądzisz panie Chicot, Nérac ma bardzo kręte ulice, możesz pan wpaść w jaką dziurę, potrzeba panu przewodnika, pozwól więc niech cię trzej moi ludzie odprowadzą do pałacu.
— Ależ powiadam panu, że nie idę do pałacu.
— A dokąd?
— Nie mogę sypiać, a więc przechadzam się. Nérac jest bardzo przyjemne miasto i jak mi się zdaje pełne wypadków; chcę więc obejrzeć je i poznać bliżej.
— Zaprowadzą pana dokąd pan chcesz. Hola! trzech ludzi niech się przygotuje.
— Panie oficerze, zaklinam pana, niepozbawiaj mię malowniczości mojej przechadzki; ja lubię sam chodzić.
— To pana jacy rabusie zamordują.
— Mam szpadę.
— A! prawda, niewidziałem jej! To pana prewot przyaresztuje jako zbrojnego.
Chicot spostrzegł, iż się próżnemi słowy z kłopotu nie wywikła; wziął więc oficera na stronę.
— Mój panie — rzekł mu — jesteś młody
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/838
Ta strona została przepisana.