chociaż pan widziałeś, to jednak nie słyszałeś o czem mówiliśmy.
— Nie panie Chicot, nie słyszałem.
— Otóż król, rozmawiając ze mną, polecił mi, abym tej nocy udał się do Agon w pewnym interesie; a to właśnie zdaje mi się jest brama Agen.
— Tak panie Cbicot.
— Zamknięta?
— Jak pan widzisz.
— Raczże mi pan otworzyć, bardzo proszę.
— I owszem panie Chicot! Anthenas, Anthenas, otwórz bramę panu Chicot, tylko prędko!
Chicot wytrzeszczył oczy, spojrzał jak nurek, który pięć minut pod wodą zabawiwszy, tylko co na wierzch jej wypłynął.
Brama skrzypnęła na zawiasach i otworzyła się przed Chicotem jak wrota do raju, bo za nią widział już wszelkie rozkosze swobody.
Serdecznie uściskał oficera i udał się pod arkadę bramy.
— Dowidzenia — rzekł — bardzo dziękuję.
— Dowidzenia panie Chicot, szczęśliwej podróży!
Chicot znowu uszedł parę kroków.
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/844
Ta strona została przepisana.