Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/846

Ta strona została przepisana.

— To zapewne wie, że pan masz wyjść z miasta.
— „Ventre de biche! — zawołał Cbicot — tak sądzę.
— Będę więc musiał doręczyć pański paszport gubernatorowi miasta.
— A któż jest tym gubernatorem? — spytał Chicot.
— Pan de Mornay, który wcale nie żartuje, jak to panu zapewne wiadomo, i który po prostu rozstrzelać mię każę za przekroczenie przepisów służby.
Chicot ze złośliwym uśmiechem pogładził rękojeść swojej szpady, lecz obejrzawszy się postrzegł, że całą bramę otoczył ront zewnętrzny, który właśnie miał przeszkodzić jego wyjściu, gdyby mu się udało zabić oficera, placówkę i odźwiernego.
— No — pomyślał Chicot westchnąwszy — głupiec jestem, przegrałem sprawę.
I na miejscu zawrócił.
— Czy chcesz panie Chicot aby cię odprowadzono? — spytał oficer.
— Nie, dziękuję, to nie warto trudu.
Wracał więc sam, ale nie na tem skończyły się jego męczarnie.
Spotkał prewota, który mu powiedział: