Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/856

Ta strona została przepisana.

z uśmiechem; zatem sądzą, że tu zaraza. Spiesz więc mężu, gdzieindziej szukać zabawy.
— Zatem idę na łowy, ale dla nas obojga.
I czule spojrzawszy na Fosseuse prawie bezprzytomną, wybiegł z pokoju.
W przedpokoju wstrząs! głową, jakby resztę niespokojności chciał z siebie zrzucić; następnie ubrawszy twarz uśmiechem sobie właściwym, udał się do Chicota, który, jakieśmy powiedzieli, spał wsparty na łokciach.
Król kazał sobie drzwi otworzyć i potrząsając śpiącym, rzekł:
— Żywo kumie, żywo, druga godzina, wstawaj!
— Co tam u dyabła? — zawołał Chicot!.. — czy czasem, Najjaśniejszy panie nie bierzesz mnie za Gwizyusza.
W rzeczy samej, Henryk mówiąc o księciu Gwizyuszu, zawsze go kumem nazywał.
— Ja cię biorę za mego przyjaciela — odpowiedział król.
— A więzisz mnie, posła! Najjaśniejszy panie! gwałcisz prawa narodów.
Czyś oszalał — rzekł król — cóż ci tu złego, że chcesz uciekać?
— I owszem, bardzo mi dobrze; tuczą mnie