jak gęś w kojcu. Wszyscy mię pieszczą, ale drzwi zamykają przedemną.
— Chicot, mój przyjacielu — rzekł król — uspokój się, nie jesteś na mój stół dosyć tucznym.
— Najjaśniejszy panie — odpowiedział Chicot — bardzo cię dzisiaj widzę wesołym, cóż więc słychać?
— Zaraz ci powiem: jadę na łowy, a zawsze jestem wesoły, kiedy poluję... Dalej kumeczku, wstawaj.
— Jakto?.. bierzesz mnie ż sobą.. Najjaśniejszy panie?
— Będziesz moim historyografem.
— Będę zapisywał strzały.
— Właśnie.
Chicot potrząsnął głową.
— No i co, zapytał król.
~ Nigdym na taką wesołość spokojnie nie patrzył.
— Ba!..
Henryk zaczął się śmiać, Chicot, jako człowiek dowcipny, musiał mu wtórować.
— Tak nie inaczej, kiedy słońce pali...
— I cóż z tego?
— Deszcz i grzmoty nie daleko.
Henryk z uśmiechem pogłaskał brodę i odpowiedział: