— Jeżeli się boisz, na kiegoż dyabła w takie sprawy się wdajesz?
— Muszę.
— Vesins jest straszny człowiek.
— Wiem o tem.
— Nikomu nie przebacza.
— Czy tak?
— Jestem pewny, pióro białe czy czerwone mało go obchodzi i kiedy je zobaczy, zawoła: ognia!
— Mówisz o moim białym pióropuszu?
— Tak, Najjaśniejszy panie, bo sam tylko taki nosisz.
— Cóż z tego?
— Radzę ci abyś je zdjął, Najjaśniejszy panie.
— Ale ja wziąłem je, aby mnie poznawano, i jeżeli zdejmę....
— Cóż z tego.
— Nie osięgnę celu mojego.
— Zatem zachowasz je pomimo mojej rady?
— Tak, zachowam.
I mówiąc te słowa, które objawiały nieodwołalne postanowienie, Henryk drżał widoczniej jeszcze, niż kiedy przemawiał do wojska.
— Zaczekaj, Najjaśniejszy panie — rzekł Chicot, niepojmujący dwóch przeciwnych obja-
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/875
Ta strona została przepisana.