Chicot ruszył ramionami i wsiadł na pięknego hiszpańskiego konia, którego mu przyprowadzono stosownie do rozkazu królewskiego.
Henryk puścił się galopem a za nim Chicot.
Przybywszy przed swoję małą armię Henryk podniósł przyłbicę.
— Sztandar! gdzie sztandar!... — zawołał.
Zdjęto pokrowce i nowy sztandar z podwójnym herbem Nawarry i Burbonów uroczyście rozwinął się w powietrzu; był on cały biały, z jednej strony miał złote łańcuchy w polu lazurowem, z drugiej lilie złote.
— Oto sztandar — rzekł Chicot — który się nie utrzyma, lękam się o niego.
W tej chwili działa twierdzy znowu zagrzmiały i o dziesięć kroków od króla pustka znaczna ukazała się w piechocie.
— Da pioruna!... — rzekł — czyś widział Chicot? to wzbudza apetyt.
I zaszczękał zębami.
— Słabo mu — rzekł Chicot.
— Ha!... — rzekł Henryk — lękasz się słaba duszo; drżysz, zaczekaj, nauczę cię odwagi.
I zatapiając ostrogi w brzuch konia, wyprzedził artyleryę, piechotę i kawaleryę, przybył o sto kroków od wałów, ziejących morderczym
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/877
Ta strona została przepisana.