Paź dawał znaki głową i palcami.
— Czy skończyłeś? — spytał Tanchon, ciągle sięw papier wpatrując.
— Już — machinalnie odpowiedział Salcède.
— Podpisz więc.
Salcède podpisał i nie spojrzał nawet na papier, bo oko jego ciągle tkwiło w młodzieńcu.
Tanchon sięgnął ręką po zeznanie.
— Królowi, samemu tylko królowi — rzekł Salède.
I oddał papier sędziemu, lecz wahając się, jak zwyciężony żołnierz, który ostatnią broń składa.
— Jeżeli wszystko należycie zeznałeś — powiedział sędzia — jesteś ocalony, panie de Salcède.
Szyderczy, niespokojny uśmiech przebiegł po ustach skazanego, który niecierpliwie zdawał się zapytywać osobę, co z nim tajemniczo rozmawiała.
Nakoniec, utrudzony Ernauton, zapragnął pozbyć się ciężaru.
Otworzył ramiona, a paź zsunął się na ziemię.
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/88
Ta strona została przepisana.