bowiem wesołości syna, widziała jakąś tajemnicę.
— A! kardynale — rzekł nagle Henryk do prałata, który zamierzał wychodzić widząc, że królowa matka pragnie mówić z królem, a cóż się dzieje z twoim bratem du Bouchage.
— Nie wiem Najjaśniejszy panie.
— Jakto nie wiesz?
— Zaledwie go widuję — odrzekł kardynał. Głos poważny i smutny odezwał się z głębi apartamentu.
— Jestem Najjaśniejszy panie.
— A! to ty!... — zawołał Henryk — przybliż się hrabio.
Młodzieniec był posłusznym.
— Przez Boga!... — rzekł król patrząc z podziwieniem na niego, to nie człowiek, to cień tylko.
— Najjaśniejszy panie, on za wiele pracuje — odezwał się kardynał przerażony, zmianą jaką od ośmiu dni w bracie spostrzegł.
W rzeczy samej, du Bouchage był blady jak posąg woskowy, ciało zaś pod suknią jedwabną zdawało się twardem i wychudłem.
— Pójdź tu, młodzieńcze — rzekł król. Dziękuję ci, kardynale za cytatę z Plutarcha,
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/896
Ta strona została przepisana.