— Nie pójdziesz dalej.
Młodzieniec z piórem czerwonem, to jest pierwszy, któregośmy wprowadzili na scenę, przeszedł ze dwadzieścia razy na nic nie zważając, tak bardzo był zajęty.
Zapewne widział on człowieka chodzącego po ulicy, lecz ponieważ był porządnie ubrany, nie miał go za złodzieja i był zupełnie spokojny.
Drugi przeciwnie, ilekroć powracało pióro czerwone, krył się w cień, a tem samem czynił widoczniejszem swoje białe pióro i zwracał na siebie uwagę czerwonego.
Podniósł głowę i wyczytał na twarzy tego, który był przed nim, złe zamiary, jakie zdawał się mieć względem niego.
To naturalnie wprowadziło go na myśl, że był natrętnym, a ta myśl obudziła chęć dowiedzenia się dla czego tak było.
Uważnie więc przypatrywał się domowi Roberta Briquet.
Następnie, z tego domu, przeszedł do przyległego.
Nakoniec, kiedy jednemu i drugiemu dosyć się napatrzył, nie troszcząc się, albo raczej nie zdając się uważać dla czego młodzieniec z białem piórem patrzył na niego, odwrócił się i powrócił ku pachnącym kuchniom Fournichona.
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/925
Ta strona została przepisana.