wnika, który nie spodziewając się napadu, miał ręce założone pod płaszczem i o mało nie stracił równowagi.
— Panie, czy oszalałeś! — krzyknął zaczepiony — dla czego mnie znieważasz?
— Chcę ci dać poznać, że jesteś natrętnym zdawało mi się, że ci tego mówić nie będę potrzebował i że to sam spostrzeżesz.
— Byłeś pan w błędzie, nigdy tego nie widzę, czego widzieć nie chcę.
— Są jednak rzeczy, które zwracają twoją uwagę i na które patrzysz.
I łącząc czyn ze słowem, młodzieniec z białem piórem wydobył miecz, który błysnął przy świetle księżyca, ukazującego się z po za chmury.
Czerwone pióro stało nieporuszone.
— Możnaby myśleć — rzekł — że pierwszy raz wydobyłeś miecz z pochwy, tak go spiesznie wyciągasz przeciwko temu, który się nie broni.
— Lecz sądzę, że bronić się będzie.
Człowiek z czerwonem piórem uśmiechnął się spokojnie, co podwoiło gniew jego przeciwnika.
— Jak pan możesz zabraniać mi chodzić po ulicy?
— Dlaczego chodzisz po tej właśnie?
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/927
Ta strona została przepisana.