Carmainges; zupełnie mi pan nie jesteś natrętnym i zezwalam, abyś tu pozostał.
Du Bouchage rozważał przez chwilę i miecz schował do pochwy.
— Przebacz mi pan — rzekł — jestem na pół waryatem, bo jestem zakochany.
— I ja jestem zakochany, ale dlatego nie zwaryowałem.
Henryk zbladł.
— Pan zakochany?
— Tak panie.
— Przyznajesz?
— A od jakiegoż to czasu kochać jest zbrodnią?
— Ale kochać na tej ulicy?
— Nawet i na tej ulicy.
— Na Boga, błagam cię panie, powiedz kogo kochasz?...
— A!... panie du Bouchage, nierozważne zadałeś pytanie; wiesz że szlachcic nie może zdradzić tajemnicy, która w połowie tylko do niego należy.
— Prawda, prawda, przebacz mi panie de Carmainges; ale i to prawda, że nademnie nie ma nieszczęśliwszego pod słońcem...
Tyle było boleści i rozpaczy w tych wyrazach, że Ernauton się rozczulił.
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/929
Ta strona została przepisana.