Następnie, jak wczoraj, jak jutro miał uczynić, oddalił się.
Lecz zaledwie dwa kroki wtył zrobił, aż oto drzwi skrzypnęły, otwarły się i służący nisko się skłonił.
Był to ten sam, któregośmy opisali w czasie widzenia się z Robertem Briquet.
— Dobry wieczór panu — rzekł głosem chrapowatym, który jednak, zdawał się Bouchageowi przyjemniejszym, niż wszystkie chóry anielskie, o których marzymy w młodości.
Henryk drżący, bezprzytomny zbliżył się z pośpiechem i składając ręce, zachwiał się tak widocznie, że służący przytrzymał go, aby nie upadł na progu; wszystko to uczynił z wyrazem pełnym poszanowania i litości.
— Otóż jestem, mój panie — rzekł — powiedz mi czego żądasz.
— Tyle kochałem — odpowiedział młodzieniec — że nie wiem nawet czy kocham jeszcze; moje serce tak mocno biło, że nie wiem czy bije jeszcze.
— Czy raczysz pan — rzekł służący z uszanowaniem — usiąść przy mnie i pomówić?
— Najchętniej.
Służący dał znak ręką. Henryk był posłuszny temu znakowi.
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/936
Ta strona została przepisana.