mując rękawiczkę, aby cudownie utoczoną rękę pokazać.
— Mówiłem pani, że nie widzę twojej twarzy, wiem kto jesteś i bez obawy, abym był w błędzie, mogę powiedzieć, że cię kocham.
— Zatem możesz powiedzieć, że jestem tą, którą spodziewałeś się zastać.
— Nie widząc, serce moje to powiada.
— Znasz mnie zatem?
— Tak, znam panią.
— Za prawdę, pan dopiero przybyły z prowincyi, znasz paryskie kobiety?
— Z pomiędzy wielu paryskich kobiet znam tylko jednę.
— A tą mam być ja?
— Tak sądzę.
— Po czemże pan poznajesz?
— Po głosie, który słyszę a ty pani zmienić go nie możesz; po wdzięku postaci; co zaś do piękności, tej się domyślać nie potrzebuję...
— Mówiłeś pan, że mnie poznajesz z piękności, lecz moja piękność zakryta.
— Zapewne, wtedy jednak była mniej zakrytą, kiedy cię wprowadzałem do Paryża, kiedy twoja pierś dotykała moich ramion, a oddech palił mi szyję.
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/948
Ta strona została przepisana.