— Może mnie pani chciałaś zapytać o wypadek wczorajszy?
— O jaki wypadek?.. — zapytała, a pierś wzdymała jej się widocznie.
— O strachu, jakiego się najadł Epernon, o uwięzieniu kilku z lotaryńskiej szlachty.
— Uwięziono kilku?
— Ze dwudziestu, tych, którzy znajdowali się pomimo woli na drodze do Vincennes.
— Która także prowadzi do Soissons, gdzie książę Gwizyusz jak mi się zdaje, trzyma garnizon. Panie Ernauton, ty, który żyjesz na dworze, zapewne wiesz za co uwięziono tych biednych.
— Ja, na dworze?
— Tak, bez wątpienia.
— Pani wiesz o tem?
— Chcąc mieć twój adres, musiałam się dowiadywać. Ale skończmy, dziwny masz pan zwyczaj przerywania rozmowy. I cóż z tego wynikło?
— Nic, pani, przynajmniej ja nic nie wiem.
— Dla czegóż więc sądziłeś, że chcę mówić o rzeczy, która nie miała następstwa?
— Byłem w błędzie, przyznaję.
— Jakto! a z której prowincyi pan jesteś.
— Z Agen.
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/951
Ta strona została przepisana.