— Jesteś gaskończykiem, bo jak sądzę Agen w Gaskonii leży?
— Blisko...
— Jesteś pan gaskończykiem a nie jesteś nawet tak próżnym, iż nie sądzisz, że znalazłam cię przystojnym?
Ernauton zarumienił się, nieznajoma mówiła dalej.
— Że znowu widziałam cię na ulicy i znalazłam pięknym?
Ernauton zapłonił się jak jabłko.
— Że gdy byłeś u mnie jako poseł od mego brata Mayenne, znalazłam cię podług mego gustu?
— Boże mnie uchowaj, abym to myślał...
— Byłeś w błędzie — odpowiedziała zwracając ku Ernautonowi pierwszy raz gorejące pod maską oczy.
Ernauton złożył ręce.
— Pani! — zawołał — ty ze mnie żartujesz!
— Na honor, nie żartuję — odpowiedziała — podobałeś mi się, to rzeczywista prawda.
— O! mój Boże.
— Ale śmiałeś mi powiedzieć, że mnie kochasz.
— Nie wiedziałem kto jesteś; teraz zaś gdy wiem, żądam przebaczenia.
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/952
Ta strona została przepisana.