Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/955

Ta strona została przepisana.

osoby, lecz chciałbym serce otrzymać. Dlatego nigdy sobie nie przebaczę, żem uchybił dzisiaj winnego tobie szacunku, którego nie zmienię w miłość, chyba na twój wyraźny rozkaz. Pani, czekam teraz twoich rozkazów.
— Tylko nie przesadzajmy, panie do Carmainges, otóż tak jesteś teraz lodowaty, jak przed chwilą byłeś płomienisty.
— Jednak zdaje mi się...
— Czy zbłądziłam?... Nie mów pan nigdy kobiecie, którą kochasz, co chcesz; ale pokazuj, że będziesz ją kochał tak jak ona zechce.
— To właśnie mówiłem...
— Lecz tego nie myślisz.
— Uznaję twoją wyższość, pani.
— Bez komplementów; tutaj, nie chciałabym być królową. Oto moja ręka, weź ją, wszak jest tylko kobiecą; prawda, gorętsza od twojej.
Ernauton ujął z uszanowaniem tę piękną rękę.
— No i cóż? — rzekła księżna.
— No i co?
— Nie całujesz pan?... czyś oszalał?... czy chcesz do wściekłości mnie przywieść?
— Wszakże przed chwilą...
— Przed chwilą, cofnęłam ją, a teraz...
— Teraz?