— Dobrze — rzekła księżna — zobaczemy się, podobasz mi się, panie de Carmainges.
Ernauton skłonił się.
— Kiedy pan jesteś wolnym? — zapytała z niechcenia.
— Niestety! bardzo rzadko — odpowiedział Ernauton.
— A!.. rozumiem, służba twoja jest utrudzającej.
— Jaka służba?
— Wszakżeż ją pan pełnisz przy królu; zdaje mi się; że jesteś w jego straży przybocznej.
— To jest, należę do oddziału szlachty.
— Szlachty gaskońskiej, jak sądzę.
— Tak, pani.
— Iluż ich jest?
— „Czterdziestu pięciu.”
— I ci „Czterdziestu pięciu” mówisz, że nie opuszczają króla?
— Ja tego nie mówiłem pani.
— Przepraszam, zdawało mi się, przynajmniej mówiłeś pan, że masz mało wolności.
— Prawda, pani, ponieważ codzień towarzyszymy królowi na przechadzki i łowy, w nocy, trzymamy straż w Luwrze.
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/957
Ta strona została przepisana.