Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/965

Ta strona została przepisana.

Znowu dało się słyszeć pukanie dobitniejsze niż pierwej.
— Remy — rzekła kobieta — idź i zapytaj kto to i czego żąda?
Wierny sługa wypełnił zlecenie.
Kobietę opanowała jakaś niespokojność; stanęła nieporuszona, jakby pilnie słuchała; głos rozmawiających doszedł jej uszów.
— To Grandchamp, wierny sługa mojego ojca — rzekła — przybywa z Meridor, a przeczuwam, że smutne wieści przynosi.
Dyanę nie myliło przeczucie.
Stary sługa z Meridor ukazał się na progu a zapytany o cel przybycia, z wszelką ostrożnością i względami objawił śmierć ojca Dyany.
Ciężkie westchnienie objawiło jej boleść, po chwili gorzki uśmiech ukazał się na ustach i rzekła:
— Remy, teraz jesteśmy wolni, teraz, możemy się zemścić. Niech Grandchamp spocznie, ty pójdź za mną.
Weszła z wiernym służącym na pierwsze piętro do pokoju, który cały czarno obity, oświetlony był blado gorejącą lampą.
Klęcznik, stała i obraz w czarnych ramach, całą ozdobę tego pokoju stanowiły.
Obraz przedstawiał mężczyznę konającego