Jedynemi mieszkańcami tej ciemnicy były koza i ptaki, jakby nie żywe, które w tem miejscu zdawały się być straszydłami, a nie zwierzętami.
W piecu, ogień przygasał, a dym gęsty i czarny długą szyją wypływał.
Alembik stojący na kominie, sączył wolno po kropelce, płyn żółto-złotawy.
Krople te spadały w szklaną białą flaszeczkę, grubą na dwa palce, która była przytwierdzona do rury alembika.
Dyana weszła i zatrzymała się wśród tych strasznych przedmiotów, bez zadziwienia i trwogi; rzec można, że zwykłe wrażenia życia straciły wpływ na tę kobietę, jakby nie żywą.
Remy dał znak, aby się zatrzymała przy schodach; stanęła, gdzie Remy jej zalecił.
Młodzieniec zapalił lampę, następnie zbliżył się do dołu, wykopanego przy jednej ze ścian muru, uwiązał wiadro na długiej linie i spuścił je w wodę, nąkoniec wyciągnął je pełne zimnej i czystej jak kryształ wody.
— Przybliż się pani — rzekł Remy.
Do wiadra wody wpuścił kroplę żółtego płynu, a cała massa wody zafarbowała się tym kolorem; następnie kolor znikł, a woda w dziesięć minut była tak przezroczysta, jak dawniej.
Dyana patrzyła z zajęciem.
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/967
Ta strona została przepisana.