— Widzę, że masz słuszność — rzekł La Mole — ponieważ łania ucieka...
— A więc łania słyszy, czego ty nie słyszysz — odpowiedział Coconnas.
W samej rzeczy, jakby przytłumiony szmer dał się słyszeć w trawie; dla uszu niewyćwiczonych był to szum wiatru, lecz dla uszu jeźdźca był to tentent koni.
La Mole zerwał się na równe nogi.
— Otóż i oni! — zawołał.
Coconnas wstał także, lecz nie z taką, prędkością; zdawało się, że gwałtowność piemontczyka przeszła do serca La Mola, a jego zimna krew do serca Coconnasa.
Pochodziło to ztąd, iż pierwszy z nich w tych okolicznościach działał z własnej woli, a drugi pod naciskiem.
Wkrótce przyjaciele usłyszeli tentent.
Ich konie postawiły uszy, usłyszawszy rżenie; w tej chwili aleją przebiegło białe widziadło, kobieta, która obejrzawszy się ku nim, zrobiła jakiś dziwny znak.
— Królowa Nawarry! — zawołali razem obaj przyjaciele.
— Coby to mogło znaczyć? — zapytał Coconnas.
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/1017
Ta strona została przepisana.