Coconnas jeszcze nie skończył mówić tych słów, gdy aleją jak wicher pędził jeździec; leciał on przez rowy, krzaki, wywrócone drzewa i nagle znalazł się przed La Molem i Coconnasem.
Jeździec ten w obydwóch rękach miał po pistolecie, koniem zaś kierował tylko kolanami.
— De Mouy! — zawołał Coconnas — de Mouy ucieka! A więc wszystko stracone.
— Prędzej! prędzej! — zawołał hugonot. — Umyślnie skręciłem z drogi, ażeby was o tem zawiadomić. Prędzej na koń!
De Mouy wymówił te słowa w całym pędzie swego konia i był już daleko, gdy je domawiał i zanim La Mole i Coconnas zrozumieli ich znaczenie.
— A królowa? — zawołał La Mole.
Lecz jego głos zniknął w przestrzeni; de Mouy nie mógł już słyszeć zapytania, a tembardziej na nie odpowiedzieć.
Coconnas niedługo się namyślał, co mu czynić wypada; lecz La Mole stał nieporuszony, śledząc oczyma de Mouya, już zaczynającego znikać po za gałęziami drzew.
Coconnas dopadł do koni, siadł sam na jednego i podał lejce La Molowi.
— Siadaj! — zawołał. — Powtarzam ci słowa de Mouya; prędzej, prędzej na koń!
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/1019
Ta strona została przepisana.