obok króla, bardzo złego z powodu swych fizycznych cierpień.
Dwa czy trzy razy tylko co nie zemdlał, a nawet raz rzuciła mu się krew ustami.
— Prędzej! prędzej! — zawołał, zbliżając się ku pawilonowi — muszę powrócić do Luwru; wyciągajcież już tych hugonotów! Dzisiaj mamy Ś-go Błażeja, brata Ś-go Bartłomieja.
Przy tych słowach króla, z chatki zaczęto wyprowadzać hugonotów po jednemu.
Lecz ani króla Nawarry, ani królowej Nawarry, ani de Mouya widać nie było.
— No i cóż! — zawołał król. — Gdzież jest Henryk? Gdzież jest Margot? Wszak obiecałeś mi, d’Aleçon, że tutaj będą i na szatana! niech mi ich znajdą!
— Króla i królowej Nawarry nawet nie widzieliśmy, Najjaśniejszy panie — powiedział kapitan de Nancey.
— Oto oni! — zawołała księżna de Nevers.
W samej rzeczy, na końcu alei, prowadzącej ku rzece, pokazali się Henryk i Margot, jadący zupełnie spokojni, jak gdyby nic nie zaszło; na rękawicach trzymali swoje sokoły, i jechali obok siebie jak nierozłączni kochankowie.
Wtedy d’Alençon, rozgniewany, rozkazał
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/1026
Ta strona została przepisana.