lżej się zrobiło na sercu; gdyż w duszy życzył, żeby wszystko do czego go zmuszał brat, spadło, na jego głowę.
— On znowu się wymknie! — mruknął Franciszek, blednąc.
W tej chwili, król poczuł w brzuchu tak gwałtowne boleści, iż puścił z rąk cugle, porwał się rękoma za bok i zaczął krzyczeć jak wściekły.
Henryk spiesznie się zbliżył, lecz, za nim przejechał dwieście kroków, oddzielających go od króla, ból Karola przeminął.
— A pan zkąd?.. — zapytał Karol surowym głosem, który zadziwił Małgorzatę.
— Zkąd?.. z polowania, mój bracie — odpowiedziała ona.
— Polowanie odbywało się nad brzegiem rzeki, a nie w lesie.
— Mój sokół wzniósł się za bażantem, właśnie w tym czasie, kiedyśmy pozostali w tyle, aby się przypatrzeć czapli.
— A gdzież sokół?
— Oto jest. Nieprawdaż, że piękny ptak?..
I Henryk, z najniewinniejszym wyrazem twarzy, podał królowi złocisto-purpurowego ptaka.
— A!... a!.. — powiedział Karol — kiedyście już złapali bażanta, dlaczegóż nie złączyliście się z nami?...
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/1029
Ta strona została przepisana.