ka śmierci. Dlaczegożby rozsadek nie czynił tego, co czyni instynkt?
— A cóż?... — spytał Henryk. — Czy Wasza królewska mość jesteś zadowolony z mojej szczerości, i sądzisz, żem już wszystko powiedział?
— Tak, Henrysiu, tak; dzielny z ciebie chłopiec. Myślisz więc, że ci, co mieli na ciebie chrapkę, już się uspokoili i nie będą czynić nowych zamachów?
— Każdego wieczora dziwię się, że jeszcze żyję.
— Dlatego chcą cię zabić, Henrysiu, że wiedzą, iż cię kocham. Lecz bądź spokojny, za złe chęci zostaną oni ukarani. Ty, tym czasem jesteś wolny.
— I mogę opuścić Paryż?... — zapytał Henryk.
— Nie! wiesz dobrze, iż nie mogę obejść się bez ciebie. E! do wszystkich dyabłów! muszę mieć kogoś, coby mię kochał.
— Jeżeli Wasza królewska mość zostawisz mię przy sobie, raczysz mi uczynić jednę łaskę...
— Jaką?
— Zostawisz mię przy sobie nie jak przyjaciela, lecz jak więźnia?
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/1044
Ta strona została przepisana.