Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/1045

Ta strona została przepisana.

— Jakto!.. więźnia?...
— Czyż Wasza królewska mość nie widzisz, że twoja przyjaźń mię gubi?..
— I wolisz raczej, iżbym cię nienawidził?..
— Pozornie tylko. Nienawiść ta dopóty będzie mojem szczęściem, dopóki mnie będą uważać jako pozostającego w niełasce, tym sposobem, nie będą się spieszyć z odebraniem mi życia.
— Henrysiu — rzekł Karol — nie wiem czego żądasz, nie znam twego celu; lecz jeśli życzenia twe się nie spełnią, jeśli nie dosiężesz celu, jakiś sobie zamierzył, bardzo mię to dziwić będzie.
— Mogę więc liczyć na surowość króla?..
— Możesz.
— Jestem zatem spokojniejszy. Cóż teraz Wasza królewska mość rozkażesz?...
— Idź do domu, Henrysiu. Jestem cierpiący, zajrzę tylko do psów i położę się spać.
— Lepiejby było, gdybyś Wasza królewska mość przywołał doktora, dzisiejsza choroba twoja, Najjaśniejszy panie, jest może niebezpieczniejszą, niż sam sądzisz.
— Posłałem już po Ambrożego Paré.
— Odchodzę więc spokojniejszy.
— Przysięgam na mą duszę!.. — powiedział król. — Z całej mojej rodziny, zdaje mi się, tylko ty prawdziwie mię kochasz.