Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/1049

Ta strona została przepisana.

I gwizdnął jeszcze raz.
Pies nie ruszył się z miejsca.
Karol podbiegł i dotknął go: biedne zwierzę martwe było i zimne...
Z pyska, skurczonego od boleści, upadło kilka kropli żółci, zmieszanej z zapienioną i zakrwawioną śliną.
Pies znalazł w gabinecie czapkę swego pana i zdechł, oparłszy głowę na przedmiocie, przypominającym mu przyjaciela.
Widok ten kazał zapomnieć Karolowi o własnych boleściach i powrócił mu całą energię.
Gniew wrzał w żyłach jego.
Chciał krzyczeć.
Lecz wielkość królów wkłada na nich więzy; nie mogą oni poddać się pierwszemu wzburzeniu, które każdy człowiek obraca na korzyść swej namiętności albo też obrony.
Karol uznał, że tu ukrywa się może jaka zdrada i umilkł.
Ukląkł przed psem i doświadczonem okiem zaczął badać trupa.
Oczy były jakby szklane, język czerwony i pokryty pryszczami; była to jakaś dziwna choroba.
Król drżący złożył rękawiczki zdjęte przed chwilą i zatknął je za pas, podniósł zsiniałą war-