— A więc skoro tak... książka ta do mnie należy.
— Do ciebie! — zawołał Karol, cofnąwszy się na krok i spoglądając na truciciela błędnym wzrokiem.
— Tak, do mnie.
— Jakimżeż sposobem wyszła z rąk twoich?
— Jej królewska mość królowa-matka wzięła ją odemnie.
— Królowa-matka! — zawołał Karol.
— Tak.
— W jakim celu?
— Sądzę, że w celu posłania jej królowi Nawarry, który prosił księcia d’Alençon o wystaranie mu się jakiej w podobnym rodzaju książki, dla nauczenia się polowania z sokołami.
— O! tak — zawołał Karol. — Pojmuję teraz wszystko. Książka ta, w istocie, była u Henryka. Jest więc przeznaczenie i ja mu się poddaję.
W tej chwili, napadł Karola suchy, gwałtowny kaszel, po którym nastąpiły nowe boleści we wnętrznościach.
Wydał dwa czy trzy stłumione krzyki i padł na krzesło.
— Co ci jest, Najjaśniejszy panie? — zapytał René przerażony.
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/1058
Ta strona została przepisana.