Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/1068

Ta strona została przepisana.

Na czwartem, to jest najwyższcm, stróż otworzył jedne za drugiemi troje drzwi, z których każde były zaopatrzone dwoma zamkami i trzema ogromnemi zasuwami.
Zaledwie tylko dotknął się trzecich drzwi, dał się zaraz słyszeć radosny głos, który wołał:
— E! do kroćset dyabłów! otwórzcie, choćby dla wpuszczenia świeżego powietrza. Tak tu jest gorąco, że można się zadusić.
I Coconnas, którego czytelnik poznał zapewne z jego ulubionego przekleństwa, jednym skokiem stanął u drzwi.
— Chwilkę, mój panie — rzekł stróż — przychodzę tutaj nie po to, żeby panów uwolnić, lecz po to, żeby wprowadzić pana gubernatora.
— A czegóż tu chce pan gubernator?
— Przyszedł panów odwiedzić.
— Sprawia to nam wiele zaszczytu — odpowiedział Coconnas — witaj nam, panie gubernatorze.
Pan de Beaulieu rzeczywiście wszedł i natychmiast stłumił uśmiech serdeczny Coconnasa, lodowatą grzecznością, właściwą gubernatorom fortec, dozorcom więzień i katom.
— Czy masz pan pieniądze? — spytał więźnia.